Lubie zime, bo wtedy nie czuje sie sama z wlasnym byciem samej:):) wtedy czuje sie najlepiej i naprawdziwiej. Smutne? moze, ale prawdziwe i to jest wazne. Poezja ratuje zycie. Wiem juz, ze jesli chce uzywac slow to tedy jest droga do uczuc.
Ostre krawedzie drzew, wokol zamiec biala
idac przez park, wiem, ze jestem sama i nie oszukam siebie sloncem, ktore mimo wszystko swieci..
zawinelam sie cala i to nie moja wina jesli buty mi przemokna,
taka pogoda, ulga bedzie zanuzyc je w cieplej wodzie.
Czujesz sie ofiara? czuje, ze ktos wybral za mnie bym zyla.
Czy chcialabym tego niedoswiadczyc, "after all" czy chcialabym jednak nic, a nic nie zyc??
ALe nie krzycz. To nie jest moment, gdy wymuszasz na stworcy lepsze warunki, gdy pokazujesz
jak ci zle i ze powinno byc lepiej, to nie czas buntu. Pomysl, ze tam nie ma nikogo..
Czy chcialabys nie zyc w ogole? ani troche, zadnym oddechem, zadnym spojrzeniem, zadna mysla.. nic.
nikt
nigdy
nigdzie
na zawsze
Obecnie ludzie maja pelny zestaw zapewnien psychologicznonaukowych co sie oplaca co nie. Jakie uczucia placa sie okazywac jakie nie. Ale czy to sa nadal te same uczucia? Mam nadzieje, bo inaczej czlowiek bylby skonczony.
Cos nas laczy, sposob bycia. Ja nie wytrzymuje, juz chce go miec na
zawsze. Boje sie, ze okazja przejdzie, boje sie, ze nigdy go juz nie
spotkam. Nawet nie wiem kim jest, ale fajnie mi sie z nim gadalo.
Rozumial mnie do tego. Pyta mnie o przysluge, ja zanizam cene, ale nie
calkiem. Musze myslec, musze miec wlasna wole. Nie moge byc z nim i
chciec wszystkiego czego on chce, podczepic sie pod niego. Zlac sie w
jedna osobe.
Musze rozmawiac o tym co czuje, musze byc tego swiadoma. Musze myslec, musze kochac.
Tak bardzo tego chce. To dalszy krok.
Na ile zasluguje? Na malo? na duzo? mysle, ktos mnie bedzie kochal
dlatego, ze moze go byc wiecej i, ze swojej woli nie narzucam. Ale ja
tez mam tu byc. Nie chce "miec chlopaka", zeby go innym pokazywac. Nie
o to chodzi. Byc z kims, to byc soba z kims, a nie byc na zdieciach.
Rozmowa. Warta jest wtedy, gdy oboje chcemy prawdy. Gdy jej szukamy.
Nie nawzajem narzucamy sobie wlasna. Prawda istnieje tez bez nas i poza
nami.
Moja wolnosc, niepraktyczna, nieuzyteczna, wkurzajaca. Sama sie o nia potykam. Moge sie podlozyc pod twoje zasady, ale nie chce, zebys mnie zladl, nie mam ochoty byc nawet najsmakowitszym kaskiem na swiecie. Ani ty, ani ty, ani ty. Zadne z was nie ma prawa, zywic sie moim zyciem. Wiem, malow tym pozytywnosci. Ale jako dziecko chcialam przynosic radosc, ci, ktorzy byli na gorze dawali mi sensy zycia, ufalam im. Co jesli z siebie robili sens mojego zycia? Czy to jest fair? czy to jest w porzadku?, czy czlowiek moze byc sensem zycia drugiego czlowiekaczy to nie jest jakas symbioza?