Zanim wpieprze swojemu wrogowi, musze sie mu przyjrzec i spojrzec ile masek mu zalozylam, z czym go powiazalam, co jest moja imagination, a co rzeczywistoscia, czasem sie okazuje, ze go kurwa nie ma.
Czasem dostaje sie komus, kogo zupelnie nie widze.
Czasem nie widze rzeczywiscie dobrze zla jakie ktos mi robi,
bo patrze pod zlym katem.
Z reguly okazuje sie, ze mam do czynienia z do cholery zwyklym czlowiekiem. Tyle, ze ten wczesniej ode mnie lub akurat w tym momencie uwierzyl wlasnym imaginacjom, buduje zamki z piasku, rozgrywa wyimaginowane wojny z wyimaginowanymi wrogami, chce sie odegrac, bo kiedys dostal, albo calkiem juz zapomnial dlaczego (tak jak to bywa z niektorymi wojnami). Wtedy nie chce nawet gniewu , a przynajmiec nie chce wchodzic w te sama matnie co on. U zrodla to ten sam obled, jedynie odmienna forma. Niech sie gniewa Ten co widzi wszystko przejrzyscie i jak na dloni, kto wie czy ktos za duzo chce czy nie.
Ale gdzies musi byc ten realny wrog, scierwo, czarna dzura naciskajaca na mozg, ktora cieszy sie z kazdego wyrwanego kawalka zycia we wzglednym spokoju. Nie chce wierzyc, ze "to my", , czasem tak, bo sie temu poddamy, ale to jest wieksze od nas. To jest jak ciemna otchlan czajaca sie na dnie zbocza, po ktorym idziemy. My czasem sie tam zapuszczamy, czasem zostajemy, czasem, ktos nas wyciaga i jesli starczy nam woli, nie wpadamy znow w to samo.
Blagam badz ze mna,
bym doszla do prawdy o sobie.
Blagam badz ze mna,
by gdy tam dojde, sie nie zabila.
Prosze,
nie zabij mnie wtedy.
Nigdy nie umialam prosic.
Byc na czyjejs lasce.
Czy bez tego mozliwa jest milosc?
Przyjde pod dworzec, o osmej trzydziesci,
ale mnie tam nie bedzie.
Przyniose ci jedzenie, zebys nie byl glodny wieczorem, bo wiem, ze nie masz kasy,
ale mnie tam nie bedzie.
Widzalam, ze bylas smutna, obielam cie (fakt troche niezrecznie),
no i mnie tam nie bylo.
Jutro spotkamy sie i pogadamy, ale mnie tam nie bedzie.
Wiem czego potrzebujesz i dam ci to,
ale mnie w tym nie bedzie...
Pojawiam sie i znikam,
Jestem tam gdzie mnie nie ma.
Zycie na odwrot, tylko podziwiac moje akrobacje.
Wymiotuje.
Niewiem skad, czym i od czego, ale mam taka reakcje na wlasne zycie.
Tymczasem, ja jestem tam gdzie nie ma nikogo.
Jestem tam gdzie nikt nie wie, nie widzi.
Jestem toba, choc ty o tym nie wiesz.
Zgniatam siebie w kat, gdy cos mi nie pasuje.
No i robie z siebie ofiare losu lub linoskoczka, by plan B byl zawsze aktualny.
Nie placze, teraz nie placze..
dlaczego mam plakac jesli moge cos z tym zrobic.
Moze nie to czego bym pragnela, tak jak bym pragnela, ale moze to czego pragne nie jest czyms tego wartym, moze mi sie wydaje, ze gdybym miala szklana gore, szmat czasu, ciebie zawsze bylabym szczesliwa..
a moze nie :/
Przemyslmy to;
I want to have You= I want to be with You
"Bylabym na wylacznosc"
Nic innego mnie nie obchodzi.
Nie podoba Ci sie to? ze nic innego oprocz Ciebie?
Czy to zle, ze cala twoja milosc chce zagarnac dla siebie??
moze...
chce zebys zawsze mial dla mnie czas i zawsze chcial mnie rozumiec, dawalabym Ci to samo. To brzmi jak handel wiem. Ale moze tego chcemy?? Zastanawiales sie czy tak na prawde wierzysz w milosc? Wkladasz ja miedzy prawdy, a moze powinna byc wsrod bajek. Wiem, to klamstwo. Tylko nie widze jej, albo za bardzo chce.
Co jest dobre? Co to jest milosc do cholery??
Byl czas,ze chcialam dac Ci pelna wolnosc, tak to sobie wyobrazalam, tego pragnelam, tak mialo byc. Nie myslec o sobie. Ale jednak chce czegos. I to czegos czego Ty mi nie chcesz dac!
Jedno sie z drugim kloci i nawet nie wiem co z czym dokladnie!
Paranoja pieprzona wszechobecny zysk.
Pozadanie , a milosci brak. Jak odroznic jedno od drugiego.
Jak nie przejmowac sie tymi, ktorzy sie smieja z takiego problemu, bo "tego nie mozna pomylic"! Fuck them.. no wlasnie